Wczytuję dane...

KINO GÓR - TOP 5 dramatów rozgrywających się w górach

Góry mogą być miejscem dramatycznych wydarzeń nie tylko podczas wspinaczek i zdobywania szczytów. Twórcy filmowi niekiedy wykorzystują zimowe, wypełnione śniegiem krajobrazy, aby przybliżyć dramaty nieco bardziej namacalne. Gdy znajdujemy się w miejscu odciętym od świata, to problemy mogą narastać. Oto pięć filmów, w których bohaterowie starają się wspinać po własnych słabościach. Gatunki różne, ale dramaty wcale nie tak odległe.

"Turysta" (reż. Ruben Östlund, 2014)

Zaczynamy od dramatu rodzinnego i niezwykle błyskotliwego komentarza na temat kryzysu męskości. Ruben Östlund jeszcze kilka lat przed zdobyciem Złotej Palmy w Cannes za "The Square" opowiada o małżeństwie zmagającym się z problemami osobistymi. W założeniu miał w tym pomóc wyjazd z dwójką dzieci do luksusowego kurortu górskiego na narty. Jednak po tym, gdy bohaterowie doświadczają traumy związanej z nadciągającą lawiną, urlop zaczyna powoli zamieniać się w koszmar. Oglądamy kolejne niezręczne sytuacje nakręcone na długich ujęciach, a fasada niezłomnej męskości za chwilę legnie w gruzach. Całość wypełniona jest czarnym humorem, ale ostrze satyry jest na tyle bolesne, że śmiech może nam zamierać w gardle. W dodatku "Turysta" jest znakomicie zrealizowany - podczas jazdy na nartach kamera wydaje się zjeżdżać wraz z bohaterami, a wiele ujęć przypomina jak maleńki jest człowiek w zestawieniu z naturą.

"Lśnienie" (reż. Stanley Kubrick, 1980)

Powszechnie wiadomo, że autor książkowego pierwowzoru Stephen King był bardzo rozczarowany wersją filmową w reżyserii Kubricka. Nie przeszkodziło to w tym, aby "Lśnienie" stało się absolutnym klasykiem kina grozy z ikoniczną kreacją Jacka Nicholsona. Akcja rozgrywa się w hotelu w górach, który w trakcie zimy zostaje dosłownie odcięty od świata. Na ten okres w miejscu rezyduje małżeństwo razem z synkiem. Izolacja zaczyna oddziaływać na relację między parą, a w dodatku w hotelu zaczynają dziać się niepokojące rzeczy. W filmie Kubricka groza bierze się w pierwszej kolejności z konsekwentnie budowanej atmosfery niepokoju i odosobnienia. Jesteśmy biernymi obserwatorami pogarszającego się stanu psychicznego głównego bohatera. Hotel na uboczu, wszechobecny śnieg za oknami i szczyty górskie w tle - może w takich okolicznościach każdy by zwariował.

 

"Na granicy" (reż. Wojciech Kasperski, 2016)

Czas na polskiego rodzynka w tym zestawieniu. Film Kasperskiego nie zapisał się szczególnie wyraźnie w pamięci kinomanów, natomiast jest to interesująca próba zrealizowania thrillera w rodzimych warunkach. Akcja rozgrywa się gdzieś w Bieszczadach, a ojciec wraz z dwoma dorastającymi synami napotykają na swej drodze nieznajomego, który okaże się niebezpiecznym przestępcą. Ponownie istotną rolę odgrywają napięte relacje rodzinne - obaj synowie mają inne charaktery, a ojciec ma problem ze zbudowaniem własnego autorytetu. W ekstremalnej sytuacji będą musieli jednak współpracować, aby poradzić sobie z zewnętrznym zagrożeniem. Kasperski zebrał świetną obsadę - Andrzej Chyra, Bartosz Bielenia, Marcin Dorociński i Andrzej Grabowski. Okazało się, że Bieszczady mogą wyglądać na ekranie równie dobrze jak o wiele wyższe, zagraniczne pasma górskie.

 

"Siedem lat w Tybecie" (reż. Jean-Jacques Annaud, 1997)

To dosyć oczywisty wybór, jeśli chodzi o filmy wykorzystujące górską scenerię. "Siedem lat w Tybecie" jest oparte na prawdziwym życiorysie austriackiego alpinisty Heinricha Harrera, będącym nauczycielem samego Dalajlamy. W produkcji trzeba wyróżnić znakomite zdjęcia, które oddają nieokiełznaną przestrzeń Tybetu. Twórcy stawiają przed bohaterem kolejne wyzwania, a wieloletnia podróż staje się równocześnie duchową podróżą w głąb siebie. Bardzo istotnym wątkiem staje się przenikanie kultur - przy odrobinie otwartości mogą się bowiem wzajemnie wzbogacać. Warto obejrzeć nie tylko dla pięknych blond włosów młodego Brada Pitta.

"Zjawa" (reż. Alejandro G. Iñárritu, 2015)

Na koniec zostawiłem film kojarzący się pewnie wielu widzom z memami na temat Leonardo DiCaprio. Tym właśnie występem wyczołgał sobie drogę do Oscara, choć moim zdaniem należał mu się o wiele bardziej za "Wilka z Wall Street". "Zjawa" opiera się na prawdziwej historii trapera Hugh Glassa, ekranizowanej już w 1971 roku przez Richarda C. Sarafiana jako "Człowiek w dziczy". Film Iñárritu jest znacznie dłuższy i kładzie nacisk na zupełnie inne elementy. Jest to opowieść survivalowa w wymiarze duchowo-fizycznym. Po walce z niedźwiedziem bohater znajduje się na skraju życia i śmierci, a towarzysze wyprawy zostawiają go na pewną śmierć. Przy życiu utrzyma go desperacka walka o przetrwanie oraz chęć wyrównania rachunków. "Zjawę" trzeba zobaczyć dla fantastycznej strony wizualnej - realizacja odbywała się w bardzo trudnych, zimowych warunkach przy naturalnym oświetleniu, a pomimo tego operator Emmanuel Lubezki dokonał cudów, jeśli chodzi o pracę kamery.

 

Autor: Adam Lewandowski